wtorek, 21 kwietnia 2015

21. "What now?"

Z niecierpliwością czekałem aż Andrea wróci ze spotkania z babcią Julii. Nie pozwoliła mi sobie towarzyszyć, była pewna że zacznę awanturę.. Czy jestem aż tak przewidywalny?
Gdy po szkole Julia weszła do domu, zobaczyła mnie siedzącego przy wysepce kuchennej i prawie że obgryzającego paznokcie ze zdenerwowania, zmarszczyła brwi patrząc na mnie.
-Coś się stało? - spytała opierając się rękoma o blat. Pokręciłem tylko głową, bo jak na razie Julia sądzi że jej babcia dała nam wszystkim spokój - Tato. Mów.
Ponownie pokręciłem głową. Wydęła zirytowana wargi.
-Nie masz przypadkiem jakiegoś sprawdzianu niedługo? - zapytałem chcąc zmienić temat. Przewróciła oczami.
-Może mam. Ale bardziej niż chemia interesuje mnie czemu siedzisz jak na szpilkach.
-Idź powtarzać wzory chemiczne - kiwnąłem głową w stronę jej pokoju.
-Tato.. - jęknęła.
-Ale to już. Za godzinę pytam cię ze wszystkich wzorów zasad sodowych. Ganiaj po zeszyt i wkuwaj - mruknąłem. Powlokła się do siebie i puściła głośno muzyka. Zignorowałem to bo przynajmniej dała mi spokój, a ten jej ulubiony zespół nie jest taki zły.
Po pół godzinie Andrea w końcu weszła do domu. W jednej ręce miała torbę, w drugiej białą różę, jedną z tych które rosną w naszym ogrodzie. Ona uwielbia róże, ale tylko białe.
-I jak? - podniosłem się z miejsca. Położyła torbę na blacie i usiadła po przeciwnej stronie wysepki. Znowu usiadłem patrząc uważnie na Andree. Wpatrywała się w różę.
-Pogadałam z nią. Na początku się ze mną wykłócała że należą jej się prawa do wnuczki i tak dalej. Ale po kilku kłótniach, dyskusjach i normalnych rozmowach. Ustaliłyśmy że pogadamy z Julią, ona zdecyduje czy chce poznać dziadków, ale musi choć raz się spotkać z nimi.
-To idiotyczne - prychnąłem - Julia i tak nie będzie chciała ich znać.
-Trudno. Więc najwyżej nigdy więcej nie spotka się z nimi. Wszystko zależy od niej.
-Julia! - zawołałem starając się przekrzyczeć muzykę. Wystawiła głowę ze swojego pokoju.
-Mam jeszcze 20 minut!
-Chodź tu, musimy pogadać.
Wyszła niepewnie zza drzwi.
-Ja nie wiem skąd się wzięło przekroczenie abonamentu na mojej komórce.. - szła bardzo powoli w naszą stronę.
-Zaraz, co? Przekroczyłaś abonament?! - zamrugałem kilka razy.
-Abonament? Jaki abonament? O czym chciałeś rozmawiać? - udała że nic nie powiedziała. Przymknąłem na moment oczy.
-Siadaj - Andrea poklepała stołek po swojej stronie. Julia usiadła obok niej i spojrzała na nas wyczekująco.
-Jest taka sprawa - zacząłem - Kurwa, no nie wiem jak to zacząć - wymamrotałem.
-Najprościej: Musisz iść na jedno spotkanie z dziadkami, a potem zdecydujesz czy chcesz się z nimi więcej widywać - odparła Andrea. Wzruszyłem ramionami bo co innego mogłem dodać?
-Nie chcę. Nie chcę ich znać.
-I tak musisz na chociaż jedno. Inaczej wniosą sprawę do sądu o odebranie nam praw bo zabraniamy im się z tobą widywać.
-Czemu decydujecie za mnie? Dlaczego w ogóle nie wiedziałam że z nimi rozmawialiście? - Julia uniosła się patrząc na nas.
-Julia to jest bez znaczenia - mruknąłem przejeżdżając dłonią po twarzy. Jestem już tym wszystkim zmęczony. Chciałbym żeby z naszego życia w końcu zniknęły problemy.
-Ale..
-Słuchaj - warknąłem zirytowany - Pójdziesz się z nimi spotkać. I będzie w końcu święty spokój, albo odbiorą mi prawa i już z nimi zostaniesz, do cholery! - gdy nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Otworzyłem oczy które w złości zaciskałem i zobaczyłem oniemiałą Andree i Julię - Co kurwa? Decyduj - spojrzałem na córkę - Albo mieszkasz tutaj z nami, albo z dziadziami.
Wpatrywała się chwilę we mnie.
-Przepraszam tato. Nie chciałam cię zdenerwować - odparła cichutko. Wbiła wzrok w swoje stopy - Pójdę do siebie się uczyć i.. kiedy mam się z nimi spotkać?
-W sobotę o 11 - powiedziała Andrea.
-Dobrze.. - i zniknęła u siebie. Andrea spojrzała na mnie przygryzając wargę.
-Myślę że trochę za ostro.. - wstała z miejsca odkładając różę którą wziąłem w dłoń. Wstawiła wodę na kawę i spojrzała na mnie przez ramię - Wiem że to wszystko cię przytłacza ale nie możesz się na niej wyżywać. Nic ci nie zrobiła.
-Jest cholernie bezczelna. Nie jestem jej kolegą, jestem jej ojcem. Ma się do mnie odnosić z szacunkiem.
-Niall przestań. Nigdy tego nie oczekiwałeś i nagle tak? Proszę cię. Próbujesz usprawiedliwić swój wybuch.
-Skończ - odrzuciłem kwiat i poszedłem do swojej sypialni. Zdrzemnąłem się, a gdy późno w nocy się obudziłem, zastałem Andree w kuchni. Julia dawno już spała. Andrea opierała się o blat i popijała wodę. Przekrzywiła głowę patrząc na mnie.
-Uspokoiłeś się już? - spytała unosząc jedną brew. Wypuściłem powietrze i kiwnąłem lekko głową. Podszedłem do niej i przytuliłem. Oparłem czoło o jej kładąc dłonie na jej tali. Miała na sobie krótkie spodenki w jasnoniebieskim kolorze i białą bluzeczkę na ramiączkach. Odstawiła szklankę i położyła dłonie na moim karku. Złączyła nasze wargi, a ja uniosłem ją do góry sadzając na blacie. Całowaliśmy się coraz namiętniej, w końcu moja dłoń z jej tali wsunęła się pod jej spodenki. Jęknęła w moje usta. Wplotła palce w moje włosy i pociągnęła mocniej gdy zacząłem ją dotykać.
-Niall - sapnęła wypychając krocze ku mojej dłoni. Zadowolony z siebie, dałem jej orgazm, a w końcu wziąłem na ręce i zaniosłem do mojej sypialni. Kochaliśmy się kilka razy, potem wtuliła się we mnie mamrocząc pod nosem że jestem dużo lepszy od jej byłego męża. I że żałuje że to nie mnie spotkała pierwszego. Zasnąłem przytulając ją do siebie, bo tego teraz potrzebowałem. Bliskości i odskoczni od wszystkiego, a tą odskocznią było uczucie jakim darzyła mnie Andrea i jakim ja darzyłem ją.

~

Uśmiechnąłem się do swojego odbicia w lustrze. Poprawiłem garnitur, wyszedłem z pomieszczenia i udałem się do kaplicy. Stojąc przy księdzu czekałem na Andree. Moim drużbą był Greg, mój brat. Druhną Andrei była Julia która stoi teraz naprzeciw mnie bawiąc się bukietem białych kwiatów. Ma na sobie beżową sukienkę do kolan. Uniosła wzrok i uśmiechnęła się delikatnie. Niedawno stwierdziła że od zawsze wiedziała że ja i Andrea wylądujemy na ślubnym kobiercu. W końcu zobaczyłem ją. W przepięknej, białej sukni. Ona cała była przepiękna. Spojrzała mi w oczy gdy stała naprzeciw mnie i powtarzała słowa księdza.
-Czy bierzesz sobie za żonę Andee..
-Tak - odparłem nie mogąc się już doczekać. Moja wybranka parsknęła cichym śmiechem.
-Andreo, czy bierzesz sobie za męża Niall'a James'a Horan'a?
Przekrzywiła głowę patrząc na mnie uważnie. Przecież dobrze wiem że powie Tak.
Uśmiechnęła się szeroko.
-Tak.


Hej kochani!
Przepraszam za tak długą nieobecność (nie miałam internetu) i to że rozdział jest krótki, ale napisany dosłownie przed chwilą. Mam nadzieje że mi wybaczycie.
Kocham Was xx
Wchodźcie proszę na http://ravenna-liampayneff.blogspot.com/
i skomentujcie bo ostatnio trochę się rozleniwiliście z tym komentowaniem :*

4 komentarze:

  1. JESTEŚ! O MAMO, W KOŃCU! :D
    No więc tak; rozdział może i krótki, ale genialny! Uwielbiam tą historię, jejku. Najlepsza jaką czytałam o Niall'u.
    Wkurza mnie ta cała babcia. Powinna im dać spokój. Rozumiem, że to jej wnuczka, ale z poprzednich rozdziałów wiem, że nie interesowała się nią nigdy, więc dziwi mnie jej nagły wybuch troski (?). I to bardzo.
    Jednak jestem ciekawa, jak będzie wyglądać te spotkanie. Czy dziadkowie będą mili, super i w ogóle, czy może będą jędzowaci? Kurcze, chcę to widzieć! Bo opiszesz te spotkanie, prawda?
    Łatwo wyprowadzić Horana z równowagi. :o
    No i w końcu ślub, jejku! :D Jakie to musiało być romantyczne! *-*
    Strasznie przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale zaczytałam się. Percy Jackson, najlepsza, mitologiczna historia. Uwielbiam takie! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg! Kocham kocham kocham ♡
    Wreszcie wzięli ślub, są razem i jest zajebiście ^_^
    No kocham to no :D
    czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;*♡

    OdpowiedzUsuń
  3. http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/ - twoja recenzja :)

    OdpowiedzUsuń